Witajcie !
Ponieważ pojawiły się pytania odnośnie moich zasad i stylu
życia postaram się skleić odpowiedzi w poście. Może to komuś pomoże i
zainspiruje a mi jest bardzo miło,
że interesujecie się blogiem i ktoś do niego
zagląda. Dziękuję :)
Otóż moja przygoda ze zmianą trybu odżywiania i nie tylko,
zaczęła się w kwietniu zeszłego roku. Będąc w wieku 21 lat i przy wzroście nieco
ponad 1,6 m ważyłam 73 kg. Nieco za dużo… Nie byłam z siebie zadowolona, źle
czułam się w swoim ciele, wiecznie byłam zmęczona a zły nastrój zazwyczaj
zagryzałam czekoladą . Ogólna zamułka i brak energii tak mnie przytłaczał, że
traciłam radość chwil. Było mi z tym źle ale nic z tym nie robiłam –z lenistwa.
Do tego doszła ciężka praca fizyczna i tu zupełnie wysiadłam, kręgosłup strasznie
dawał mi się we znaki…
W końcu jednak, koleżanka z pracy namówiła mnie na basen,
nie chciałam chodzić bo „gdzie ja się w stroju, ludziom, pokażę” ale zapewniała,
że nie ma tłoku. No dobra, przełamałam się i tu zaczęły się schody do nieba ...
Najważniejsze było to, że mięśnie pleców rozluźniły się i nie byłam już tak
pospinana. Zaczęłam czuć się lepiej i lepiej sypiać. Tak zaczęłam myśleć, czemu
by nie pociągnąć tego dalej i zainteresowałam się tematem.
Zaczęłam się regularnie odżywiać, 4 posiłki dziennie, nie
przejadałam się i nie wychodziłam z domu bez śniadania . ŚNIADANIE – to bardzo
ważna część ponieważ reguluje metabolizm i dostarcza energii na cały dzień w
efekcie czego nie mamy ochoty podjadać między posiłkami. Odstawiłam słodycze i
alkohol – zupełnie. Raz w miesiącu pozwalałam sobie na późniejszą kolację i np.
wino czy deser ale już myślałam o nadprogramowych kcal, zupełnie nie
potrzebnych, które zalegają w organizmie. Z czasem, gdy oczyściłam organizm a zjadłam
coś czego nie powinnam, zazwyczaj zaraz tego żałowałam, organizm buntował się w trybie natychmiastowym , złe samopoczucie-zwyczajnie bolała mnie
głowa albo nie mogłam zasnąć. To dowód, że detox działa a niezdrowe rzeczy są po
prostu śmieciami dla żołądka . Nie stosuję diet ani głodówek bo dają
krótkotrwałe efekty, jeśli komuś zależy na swoim zdrowiu to albo podejmuje
decyzję na całe życie albo nie ma po co się za to zabierać :)
Nie ma diety cud.
Warto myśleć o racjonalnym podejściu do odżywiania . Kluczem są warzywa i owoce, u mnie stanowią one około 70 % posiłków . Nie jem białego pieczywa, poza tym,
że dobrze smakuje nie posiada zbyt wielu wartości odżywczych . Wybieram żytnią
Wasę lub ciemne chleby bo na te, też mam czasem ochotę. Jem dużo płatków
owsianych, musli, wszelkiego rodzaju nasion i orzechów (dynia, siemię lniane , migdały,
chia itp.). Do lunchu zamiast makaronów czy ziemniaków bądź wszędobylskich a
zgubnych frytek częściej wybieram ryż czy kaszę . Nie odrzucam mięsa bo jest
mega ważne ale wybieram drobiowe, ryby a czasem cielęcinę itp . Urozmaicam
posiłki tak żeby się nie nudziły . Jem dużo białka, nie przepadam za
mlekiem (od krowy), wolę roślinne np. sojowe czy migdałowe ale jem dużo nabiału w postaci
jogurtów, serków, twarożków . Lubię jajka, zwłaszcza na śniadanie :P (z jaj
można tyle przyrządzić ! ); sery raczej ograniczam a jak już mam ochotę to
wybieram białe, takie jak feta, mozarella , gorgonzola (uwielbiam). Unikam
tłuszczy, nie stosuję masła ani oleju - zastępuję go oliwą z oliwek.
Nie solę
ani nie słodzę a jeśli już, to proszę o brązowy cukier i tylko taki mam w domu albo
miód, który jest mega zdrowy. Nie piję kawy chyba, że zbożową. Chociaż niektórzy uważają że z rana szklanka czarnej pobudza trawienie. No dobra, nie mam nic do tego ale jakoś tak wmówiłam sobie, że zakwasza organizm więc nie piję . Z rana na czczo piję szklankę ciepłej wody z
cytryną albo sok pomarańczowy. Witamina C z rana usuwa resztki niestrawności i
toksyn. A sok pomarańczowy pomaga w nawodnieniu.
Co jeszcze ? Hmm … Piję dużo wody. Uschła bym w pracy bez mojej butli (czasem ktoś z tego żartuje ale to mój znak rozpoznawczy i jak czasem gdzieś ją zostawię, zawsze trafia do mnie z powrotem :) ) .
Co jeszcze ? Hmm … Piję dużo wody. Uschła bym w pracy bez mojej butli (czasem ktoś z tego żartuje ale to mój znak rozpoznawczy i jak czasem gdzieś ją zostawię, zawsze trafia do mnie z powrotem :) ) .
Około 1 l czystej wody dziennie do tego herbata zielona - dziennie ze
cztery kubki. Ostatni posiłek staram się jeść do 18.30 żeby nie zasypiać z
pełnym żołądkiem, wówczas to co zjedliśmy nie trawi się, a jest odkładane w
oponkę ;P
Czasem gdy ktoś mówi mi „ja nie umiem sobie odmawiać przyjemności” to
myślę sobie, że ja też przecież sobie ich nie odmawiam, wręcz przeciwnie .
Zdrowy tryb życia to nie kara, nie katuję się i nie głoduję :)
No i najważniejsze - RUCH CODZIENNIE, nawet jeśli to tylko
spacer. Mi pomaga zredukować stres, jestem mniejszym nerwusem niż kiedyś. Tak
jak pisałam, ja zaczęłam
od basenu potem znalazłam ćwiczenia MEL B. Zaczęłam ruszać się w domu,
potem przyszła mi ochota na bieganie a potem jeszcze na siłownię. Apetyt rośnie w
miarę jedzenia jak to mówią :)
Teraz sport, to u mnie temat rzeka i ciągle pojawia się coś nowego . Teraz, na
jesień, warto zainwestować w skakankę, nie chce się wyjść na dwór to czemu nie
poskakać w domu.
Można wykorzystać schody i truchtać podskakując z góry na dół
– swoją drogą , schody to super cardio i nieźle dają wycisk. Warto pokochać
wysiłek, i chociaż zabrzmi to obrzydliwie – to uwielbiam to uczucie kiedy
serducho bije jak szalone, każdy mięsień pulsuje a po policzkach spływają
strużki potu. No wiem masakra … ale wtedy czuję że żyję :) Warto wykorzystać
każdą sytuację i promyk słońca żeby wyjść
na dwór, pooddychać, zażyć witaminy D (której u mnie, ze względu na klimat jak na lekarstwo) dotlenić się,
wsiąść na rower czy przejść się do parku czy lasu. Trzeba cieszyć się każdą
chwilą a łatwiej cieszyć się nią gdy z nią piękniejemy. Trzeba wierzyć w siebie
i być zawziętym, ciągle przypominać sobie, po co to robimy i nie załamywać się,
nawet jeśli dziś złamiesz jakieś postanowienie to na jutro zrób dwa, ale nigdy
się nie poddawaj .
To chyba na tyle , z tego co chciałam Wam przekazać. A,
pojawiło się jeszcze pytanie :
„Co mnie motywuje”. Najbardziej efekty mojego wysiłku
– to logiczne :)
Ale nie pojawiły się one od razu. Motywuje mnie sama myśl o tym, że robię to
dla zdrowia, dla dobrego samopoczucia. Widzę zmiany w sobie nawet jeśli inni nie widzą, ważne jest Twoje samopoczucie. Pozytywne myślenie to klucz do sukcesu,
rób tyle żeby nie było czasu na załamywanie się, planuj z wyprzedzeniem co
jutro zjesz (ja na początku zapisywałam sobie ile posiłków dziś zjadłam, ile
wypiłam, czasem czytałam to Krzyśkowi i chociaż pewnie nawet nie słuchał to
samo to, że przyznałam się do wrąbania np. słoika nutelli już sprawiało, że
zastanowiłam się dwa razy zanim znów zamoczyłam łychę ). Planuj co będziesz
robić następnego dnia, jeśli wiesz, że nie będzie czasu, to przygotuj jedzenie.
Ja np. często robię sałatki owocowe albo smoothie (warzywne też) - na podwieczorek
w sam raz :)
Psychiczne podejście jest chyba najważniejsze i od tego wszystko się zaczyna, gdzieś czytałam, że warto „myśleć” swoją wymarzoną sylwetkę. Nie wiem czy działa, na pewno działa myślenie o tym co warto robić, jeść a czego niekoniecznie… Na motywacje pomagają lektury na temat zdrowego trybu życia, wiele jest poradników, książek , nawet artykułów i stron internetowych im częściej stykasz się z tematem, tym jest Ci bliższy, łatwiej wprowadzić go w życie.
Psychiczne podejście jest chyba najważniejsze i od tego wszystko się zaczyna, gdzieś czytałam, że warto „myśleć” swoją wymarzoną sylwetkę. Nie wiem czy działa, na pewno działa myślenie o tym co warto robić, jeść a czego niekoniecznie… Na motywacje pomagają lektury na temat zdrowego trybu życia, wiele jest poradników, książek , nawet artykułów i stron internetowych im częściej stykasz się z tematem, tym jest Ci bliższy, łatwiej wprowadzić go w życie.
Ale tak naprawdę na motywację nie ma złotego środka, trzeba ją
odnaleźć w sobie inaczej nikt nas nie „zaczaruje” zaklęciem i nie sprawi, że
nagle zmienimy podejście, to długa i ciężka praca nad sobą, wciąż uczenie się
samokontroli. Każdy ma inne priorytety, każdy motywację może odnaleźć w czym
innym.
Ja powiem jedno - WARTO !!
Tym optymistycznym akcentem , zakończę swój wywód. Trzymam
kciuki za wszystkich i za każdego z osobna. Mam nadzieję, że troszkę pomogłam.
A na koniec kilka fotek z dzisiejszego joggingu, mieliśmy
dziś piękną pogodę, szkoda było tracić taki dzień bo nie wiadomo kiedy się
rozpada, a jak zacznie padać to słońce zobaczymy dopiero kwietniu – nie wiem
jak ja to zniosę xD
Pozdrawiam i do… napisania… :)
brawwooo...podtrzymuj to ale już nie chudnij....bo zgubisz słowiański tyłeczek :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę samokontroli, ja wymiękam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marta :)
Dziękuję :) Staram się jak mogę :)
UsuńRównież pozdrawiam !