Wczoraj przed zaśnięciem oglądaliśmy z K. powtórki MasterChefa . W sumie, niezbyt dobra pora bo zawsze, jak oglądamy jakie smakołyki tam przyrządzają, najchętniej natychmiast spenetrowałoby się lodówę... Zainspirowałam się więc a raczej ochota straszna na rybę mnie naszła i tak seafood chodzi za mną już od jakiegoś czasu... Z rana trening a po treningu lunch - iście królewski, bo łosoś to przecież nie jakiś tam chłystek. Do tego samo zdrowie - quinoa oraz sałatka ze świeżych warzywek z sosem vinegret i granatem.
Efekt podziwiać można poniżej :)
Do następnego...
Mniammmmmm jak zwykle pysznie xxx
OdpowiedzUsuńZapraszam ! :*
Usuń